Lekcje prowadzone są przez Skype’a. Potrzebna jest kamerka – może być taka jak w laptopie. Lekcja trwa 60 minut, ale może też 45 – to zależy od tego, ile czasu uczeń da radę skupić się i skoncentrować.
Podczas lekcji czytamy teksty, rozwiązujemy zadania i ćwiczenia.
Zadania i ćwiczenia albo przesyłam wcześniej pocztą (można je przed lekcją wydrukować), albo – bezpośrednio na Skype’a.
Prace pisemne uczeń przesyła na adres poczty elektronicznej (mail@polski-online.pl) Nauczyciel sprawdza zadanie, pisze komentarz i odsyła do ucznia.
Lekcje mogą obejmować bieżący materiał z języka polskiego i/albo przygotowanie do egzaminu klasyfikacyjnego.
Możemy także przygotować scenariusze zajęć lekcyjnych dla rodziców.
Nierzadko można odnieść wrażenie, że życie mknie jak szalone. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Wszystko trzeba zrobić prędko. Jak w tym pędzie można znaleźć czas dla siebie? Zapiski naprędce to próba zatrzymania się choć na chwilę, aby pomyśleć o tym, co niesie nam każdy dzień.
Wyprawka szkolna pewnie już kupiona. Podręczniki, ćwiczeniówki, przybory do pisania, no i zeszyty. Parę słów chciałam napisać na temat tych ostatnich. Ich wybór może przyprawić o zawrót głowy. Kolorowe gładkie okładki, we wzory geometryczne lub kwiatowe, z podobiznami zwierząt domowych lub egzotycznych, postaciami z filmów czy z książek. Zeszyty tematyczne, czyli przeznaczone do konkretnych przedmiotów. Zeszyty dedykowane dla dziewczyn i dla chłopców. Zeszyty w miękkich i twardych okładkach. Różny format, ilość kartek. W linię, w kratkę. Kołozeszyty, kołonotatniki, kołobruliony. Modny desing przyciągający wzrok. Zróżnicowana cena.
No i jaki zeszyt wybrać, aby był użyteczny dla dziecka. Na co zwrócić uwagę.
Zaczęłabym od zbadania jakości papieru. Nie może on być zbyt cienki, bo podczas pisania będą “przebijały” litery. W kartkach też mogą zrobić się dziury nie tylko od długopisu czy pióra, ale też od wymazywania błędnie napisanych słów. No i co tu dużo mówić taki zeszyt nie będzie prezentował się zbyt estetycznie.
Zastanowiłabym sie nad ilością kartek w zeszycie. Dlaczego? Dziecko ma ciężki tornister. Nosi w nim podręczniki, przybory do pisania, śniadaniówkę. No i oczywiście musi znaleźć się miejsce na zeszyty. Moje dzieci w młodszych klasach miały zeszyty 16. kartkowe i to im wystarczało. Zdaję sobie sprawę, że w starszych klasach korzystanie z tego typu zeszytów może nie być praktyczne. Co zrobić? Można kupić kołonotatnik lub kołozeszyt, wydzielić dwie części, które można zaznaczyć kolorową przekładką i sporządzać notatki z dwóch przedmiotów. Oczywiście jeśli zna się już plan lekcji. Przykładowo, w środę mam fizykę i chemię to mam jeden zeszyt do tych dwóch przedmiotów.
Inny sposób na niedźwiganie ciężkich zeszytów może być taki. Na lekcji notować na kartkach, które po powrocie do domu wkładać do segregatora. Wybierając ten sposób należałoby zwrócić uwagę na jakość kartek, czyli żeby nie były zbyt cienkie i nie pogniotły się w plecaku. Ten system sprawdza się u mojej córki w przypadku języka polskiego.
Jeśli już trzeba mieć zeszyty do każdego przedmiotu, to kupiłabym 60. kartkowe i w miękkich okładkach. Dzieci korzystają z ćwiczeniówek, w których rozwiązują zadania, toteż w przypadku niektórych przedmiotów nie muszą robić dokładnych i obszernych notatek w zeszytach.
Uważam, że zeszyty są potrzebne do nauki, ale trzeba je wybierać kierując się w znacznej mierze praktycyzmem.
W tej rubryce zaproponujemy teksty, które mogą posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi może borykać się młody człowiek.
Pożegnania nadszedł czas
W drugiej połowie 2016 roku w zakładce Dla rodziców zaczęły pojawiać się teksty pod wspólnym tytułem Czytamy, rozmawiamy. I jak widzimy w powyższej zajawce były to teksty, które mogły posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi mógł borykać się młody człowiek.
Pomysł na tę rubrykę miał swój początek w momencie ukończenia przeze mnie kursu z biblioterapii. Bo biblioterapia w skrócie znaczy tyle co leczenie książką. Jest to bardzo ciekawa i zajmująca metoda, początki której są dość odległe, bo sięgają czasów starożytnych. W bibliotece w Aleksandrii widniał napis “Lekarstwo duszy”. Terapeutyczne zastosowanie miało na przykład czytanie Biblii. Podstawę biblioterapii stworzył N.A Rubakin, który od 1919 roku w Instytucie Bibliopsychologii w Lozannie zapoczątkował badania nad reakcjami indywidualnymi czytelników. Natomiast w Polsce termin ten pojawił się w latach 30. XX wieku. Ale tak naprawdę z biblioterapią mamy do czynienia zawsze wtedy, kiedy sięgniemy po książkę.
I od 2016 roku regularnie w tym miejscu pojawiały się teksty, które mówiły o różnych problemach, z jakimi mogło spotkać się dziecko. Pisałam chociażby jak poradzić sobie z agresją rówieśniczą, nieśmiałością, z nadmiernym przechwalaniem się, z przyznaniem się do winy, jak tworzyć dobre relacje między rodzeństwem. I o wielu, wielu innych zagadnieniach, których wszystkich nie sposób wymienić w tym miejscu. Zresztą można jeszcze raz wrócić do tych tekstów, bo znaleźć je można w Archiwum.
Były to streszczenia utworów wybitnych poetów i pisarzy literatury dziecięcej, jak i teksty mojego autorstwa. Pod tekstem znajdowały się pytania, a udzielając na nie odpowiedzi można było omówić z dzieckiem dany problem.
Wszystko ma swój początek i koniec. Póki co żegnam się z tą formą pewnego rodzaju współpracy z rodzicami. Może za jakiś czas znowu pojawią się tego rodzaju teksty, a może będzie to inna forma. Czas pokaże.
W tym miejscu chciałabym bardzo serdecznie podziękować rodzicom za współpracę, za napisane do mnie maile, w których dzielili się swoimi przemyśleniami.
Dziękuję serdecznie!