Nierzadko można odnieść wrażenie, że życie mknie jak szalone. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Wszystko trzeba zrobić prędko. Jak w tym pędzie można znaleźć czas dla siebie? Zapiski naprędce to próba zatrzymania się choć na chwilę, aby pomyśleć o tym, co niesie nam każdy dzień.
Wczesnym popołudniem wracałam tramwajem do domu. Po mglistym i chłodnym poranku było dość ciepło jak na jesień. Nie byłam zmęczona, ani obładowana ciężkimi siatkami. Pełnię szczęścia mącił wyładowany po sufit tramwaj. Ale los uśmiechnął się do mnie. Miałam siedzące miejsce. Na którymś z przystanków wsiadła dziewczynka, tak na oko dziewięciolatka. Na plecach miała tornister, który wyglądem przypominał małą walizkę. Nie chodzi o kształt, bo teczuszka była bardzo gustowna i przyjemna wizualnie, ale tornister był potwornie ciężki, bo dziewczynka aż przeginała się do tyłu. Ponadto dziecko w jednej ręce trzymało pokaźnych rozmiarów plastikową siatkę, z której wyzierały rulony papieru, bibuły i inne materiały plastyczne. Drugą ręką kurczowo ściskała kurtkę, która raz po raz spadała na podłogę. Nie było jej też łatwo, kiedy tramwaj zatrzymywał się na przystankach. Zarówno wysiadający jak i wsiadający przepychali dziecko w każdą stronę. Patrząc na dziewczynkę ustąpiłam jej miejsca. Dziecko było mocno zaskoczone. To przecież ona powinna zrobić miejsce osobie starszej od siebie. Tak na marginesie – dla takich dzieci to osoba po dwudziestce jest już w słusznym wieku. Mała dała się wreszcie przekonać, że może usiąść, bo ma ciężkie bagaże. Moja decyzja wywołała zdziwienie niektórych osób. No bo jak to – dziecko siedzi, a ja stoję. Jestem jak najbardziej za tym, żeby osoby zdrowe ustępowały miejsca potrzebującym. Nie napisałam osoby młode, bo nie zawsze jest tak, że taki człowiek może ustąpić miejsce w tramwaju czy w autobusie. Powody mogą być rozmaite, nie tylko wynikające z jego braku kultury. Chociażby złe samopoczucie czy kontuzja. Przypomina mi się historia mojego syna. Kiedy był w gimnazjum doznał urazu kolana. Po operacji miał założoną ortezę i dojeżdżał do szkoły, też z ciężkim plecakiem. Czasami musiał wysłuchiwać uwag pod swoim adresem, że taki młody, a nie zrobi miejsca osobie starszej.
Moim zdaniem warto zwrócić na to uwagę i być elastycznym, jeśli idzie o egzekwowanie kulturalnego zachowania u młodych ludzi w komunikacji miejskiej. Warto czasem kierować się empatią, a nie tylko rozumem.
O czym mogą rozmawiać kobiety? O pracy, o swoich zainteresowaniach, o modzie, o przepisach kulinarnych. Jednak ich myśli zaprzątają dzieci. I nie ma też dużego znaczenia czy są to matki, czy kobiety bezdzietne. Wymieniają się doświadczeniami i poglądami nie z pustej ciekawości, ale z poczucia odpowiedzialności, troski.
W tym miejscu będą pojawiać się relacje z takich właśnie rozmów przy herbacie i domowych słodkościach. Spotkania odbywają się u Krysi.
Zadania domowe
W dydaktyce zadania domowe mają na celu utrwalenie wiedzy i wyćwiczenie umiejętności uczniów. Oprócz tego ich celem jest także wyrabianie w dziecku takich cech, jak: systematyczność, wytrwałość, samodzielność. Pojawia się pytanie, czy rodzice powinni pomagać w odrabianiu przez dzieci zadań domowych, a jeśli tak, to w jakim zakresie.
Ewa
Moi rodzice nie pilnowali mnie przy odrabianiu zadań domowych i też nie pomagali. Musiałam radzić sobie sama. Dzięki temu była zdyscyplinowana. Zdaję sobie sprawę z tego, że czasy zmieniły się. I moja siostra pomaga już swojemu synowi.
Maria
Moi rodzice też nie odrabiali ze mną lekcji. Ja pomagam Ani. Z czego to wynika? Nie zawsze nauczyciel wytłumaczy różne pojęcia. Z resztą moja pomoc ogranicza się wyłącznie do przedmiotów humanistycznych. Sprawdzam tylko ortografię, ale wcześniej Ania czyta napisany przez siebie tekst i zakreśla ewentualne błędy. Nie kontroluję zadań domowych z pozostałych przedmiotów. Ania odrabia lekcje i z tym co napisała idzie do szkoły. Po sprawdzianach z matematyki nauczycielka objaśnia błędy podczas zajęć wyrównawczych.
Lucyna
Bartoszowi pomagaliśmy w odrabianiu lekcji. Podzieliliśmy się z Wojciechem przedmiotami, to znaczy on zajął się ścisłymi, a ja humanistycznymi. Jednak głównym celem naszych działań było to, żeby Bartosz potrafił się samodzielnie uczyć. Wiedzieliśmy, że w gimnazjum, a później w liceum będzie musiał bez niczyjej pomocy odrabiać zadania. Alicji pomagaliśmy w czwartej klasie, od piątej sama zaczęła zajmować się zadaniami domowymi.
Krysia
Uważam, że od czwartej klasy konieczna jest pomoc, bo i materiał obszerniejszy, no i dziecko nieprzygotowane do tego, że nagle musi się uporać z zadaniami z kilku odrębnych przedmiotów. Ważne jest, żeby dziecko miało sensowne notatki z lekcji, co z pewnością pozwoli łatwiej się uczyć. Poza tym Romek chodzi do szkoły na drugą zmianę. Wraca do domu późnym popołudniem, zmęczony i sam nie dałby rady przy odrabianiu lekcji. Tak samo było z Dagmarą.
Nina
Zacznę od innego zagadnienia. Wspominając moją szkolną edukację i tę obecną, moich dzieci, zauważyłam dość duże, a nawet zasadnicze zmiany w sposobie utrwalania wiadomości. Pamiętam z moich czasów, że pani od historii nie odpytywała nas z wiadomości, ale z pięknego czytania tematu. A żeby pięknie czytać, trzeba było w domu parę razy temat przeczytać. Zdaję sobie sprawę, że tamte metody nie przystają do współczesnych czasów i muszą być inne. Na przykład Kuba najszybciej nauczył się tabliczki mnożenia przy pomocy programu komputerowego. Ale mam świadomość, że takie programy, chociaż atrakcyjne dla ucznia, nie zastąpią pracy z ołówkiem i kartką papieru, przykładowo nie wyćwiczy się na komputerze umiejętności zapisywania cyfr w słupkach.
Krysia
Zgadzam się z Niną. Mój Romek uwielbia rozwiązywać zadania z Matlandii.
Kinga
Pomagałam dzieciom, kiedy były w młodszych klasach. Teraz tym młodszym stara się pomagać starsze rodzeństwo. Jak się uczymy? Na przykład Beniamin czyta temat, a potem odpowiada na pytania, które są pod tekstem. Beniamin gra też na instrumencie i też staram się go wspierać. W jaki sposób? Zwracam uwagę na plusy i minusy w jego grze. Widzę, że potrzebuje mojej aprobaty. Chociaż muszę przyznać, że wcześniej zdarzało mi się wygłaszać dość krytyczne komentarze. Teraz większą wagę przywiązuję do plusów niż minusów w jego grze i to jest motywujące dla mojego dziecka. A co do tabliczki mnożenia – uczyłam Beniamina, kiedy jechaliśmy w tramwaju.
Ewa
Mój siostrzeniec nauczył się tabliczki mnożenia dzięki kartom matematycznym, a żeby wyćwiczyć umiejętność tworzenia form wypowiedzi, pisał z wakacji pamiętnik. Na początku nie chciał, ale później to zajęcie bardzo go wciągnęło.
Krysia
Mój Romek też pisał pamiętnik.
Nina
Kuba jest w gimnazjum i ma dużo zadań. Żeby się w tym wszystkim nie pogubić, to ustalamy tygodniowy harmonogram odrabiania lekcji. Potem ustalamy kolejność wykonywania zadań, czyli od najtrudniejszych do najłatwiejszych. Pilnuję też, żeby odrabiał zadania z danego przedmiotu w tym dniu, w którym miał z niego lekcje, bo wtedy łatwiej jest Kubie przyswoić wiadomości. Staramy się też, żeby w niedzielę nie musiał przygotowywać się do lekcji, chociaż nie zawsze nam się to udaje.
Lucyna
Dlaczego pomagamy dzieciom w odrabianiu zadań domowych?
Kinga
Przede wszystkim, żeby przyswoili sobie wiadomości, czuli się dobrze w klasie i lubili chodzić do szkoły.
Krysia
Na pewno dlatego, żeby nie odstawali od innych dzieci w klasie. Chociaż muszę powiedzieć, że kiedy moje najstarsze dziecko otrzymywało złą ocenę, to odbierałam to jako osobistą porażkę.
Nina
Dla mnie ważne jest, żeby umieli się uczyć, bo to przyda się praktycznie na wszystkich etapach kształcenia, a poza tym systematyczność jest potrzebna nie tylko w nauce ale i w życiu.
Lucyna, czyli podsumowanie
W miarę naszych możliwości i czasu powinniśmy wspierać dzieci podczas odrabiania przez nie zadań domowych. Takie zaangażowanie rodziców będzie miało pozytywny wpływ na edukacyjne osiągnięcia dzieci. Warto jednak pamiętać o zachowaniu zdrowego rozsądku.
W tej rubryce będziemy proponować teksty, które mogą posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi może borykać się młody człowiek.
Strata bliskiej osoby i żałoba to uczucia, z którymi trudno sobie poradzić. Szczególnie bezbronne są wobec tych emocji dzieci. Dla nich odejście najbliższych im osób, może zachwiać poczuciem ich bezpieczeństwa.
Sięgnijmy po opowiadanie “Niebo za domem” Gaute’a Heivoll’a
Tekst można przeczytać albo opowiedzieć.
A oto pokrótce jego treść.
Jon miał cztery lata, kiedy umarła mama. Mieszka z tatą, ale w ich domu nie ma radości. Bardzo za nią tęskni. Lubi zaglądać do szafy, w której są ubrania mamy. Kiedy je dotyka, odczuwa jej obecność. Zasypiając, widzi mamę, stojącą w drzwiach i wtedy czuje się szczęśliwy. Czasami budzi się w nocy i nie może spać. Pewnego razu Jon z tatą spruli czerwony sweter, który jakiś czas temu wydziergała dla swojego synka mama. W nocy, jeden koniec nitki miał być przywiązany do dużego palca u nogi taty, a drugi koniec miał trzymać w ręku chłopiec. Gdyby coś koszmarnego śniło się Jonowi, to miał pociągnąć nitkę i wtedy tata przyszedłby do jego pokoju. Zapadła noc. Jon zasnął i nagle poczuł, że ktoś pociąga za nitkę. Jon zorientował się, że ten ktoś znajduje się na zewnątrz. Chłopiec wyszedł z domu i dotarł do szałasu, który zbudowali razem z tatą. Kiedy popatrzył przez okno, ujrzał, że w szałasie, przypominającym teraz wytworną restaurację, siedzą mama z tatą. Uśmiechają się do siebie i są bardzo szczęśliwi. Wtem na progu szałasu pojawiła się mama. Powiedziała mu, że teraz jest w niebie, które znajduje się niedaleko ich domu i zawsze jest i będzie blisko niego i taty.
Porozmawiajmy z dzieckiem na temat opowiadania