Nierzadko można odnieść wrażenie, że życie mknie jak szalone. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Wszystko trzeba zrobić prędko. Jak w tym pędzie można znaleźć czas dla siebie? Zapiski naprędce to próba zatrzymania się choć na chwilę, aby pomyśleć o tym, co niesie nam każdy dzień.
Co tu dużo mówić – lubię wakacje. I mam do tego kilkanaście powodów. I tych dużych, i tych nieco mniejszych, a nawet całkiem małych. I nie jest ważna ich hierarchia. Bo przecież nie idzie o to, aby sporządzić jakąś listę. Ale muszę przyznać, że letni czas, to trochę mniej obowiązków, związanych z wyprawianiem córki do szkoły, przypilnowaniem jej domowych zadań, o dodatkowych zajęciach nie wspomnę. Muszę przyznać, że najbardziej stresującą dla mnie czynnością jest codzienne wręcz zwlekanie córki z łóżka. Bo z jednej strony ona tak słodko śpi, z drugiej zaś trzeba ją obudzić, aby wyszła z domu o czasie i nie spóźniła się na zajęcia.
Ale wracając do wakacji. Odkąd sięgam pamięcią dla mnie jest to czas książek. W ciągu roku w wirze codziennych zajęć, pilnych i pilniejszych spraw do załatwienia, trudno znaleźć moment na czytanie. Wieczorem jestem dość zmęczona, aby wziąć do ręki książkę i oddać się lekturze. Pozostają weekendy, no i wakacje. Ponieważ uwielbiam czytać i mam swoich autorów, chociaż nie znaczy to, że ograniczam się tylko do delektowania się wyłącznie ich twórczością, to właśnie w ten letni czas mogę to czynić bez większych wyrzutów sumienia, że zamiast wykonać jakąś pożyteczną domową robotę, siedzę z nosem w książce.
Jak zabieram się do czytania? I jakie książki lubię czytać?
Niektóre pożyczam z biblioteki. Inne kupuję w formie drukowanej. Jeszcze inne na czytnik. Papierowe układam w stosik. Na wierzchu, jako najpilniejsze daję te, które wypożyczyłam z biblioteki. Dlaczego? Ponieważ muszę zwrócić je na czas, bo inni czytelnicy czekają. Są to książki rozmaite pod względem gatunkowym. Najchętniej sięgam po te z serii “Kobiety to czytają”. Ale i po kryminały, głównie szwedzkie jak i klasykę tego gatunku. No i zaczynam czytać. O poranku, po obiedzie, wieczorem, a nawet późną nocą. Bez pośpiechu. Bez poganiania. Z radością. Mam czas na przemyślenia, refleksje. Jeśli coś mnie zaintryguje, to szukam na dany temat dodatkowych informacji. Sięgam też do książek, które znam z dzieciństwa czy nastolatkowych czasów. I czasami dziwię się, że jakiś przedstawiony w lekturze problem, który kiedyś spędzał mi sen z powiek, teraz wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Ale na pewno nie pogardy. Bo tak naprawdę te książki nie zmieniły się, to ja ewoluowałam. Tak czy owak, wakacyjne czytanie to dla mnie święto.
O czym mogą rozmawiać kobiety? O pracy, o swoich zainteresowaniach, o modzie, o przepisach kulinarnych. Jednak ich myśli zaprzątają dzieci. I nie ma też dużego znaczenia czy są to matki, czy kobiety bezdzietne. Wymieniają się doświadczeniami i poglądami nie z pustej ciekawości, ale z poczucia odpowiedzialności, troski.
W tym miejscu będą pojawiać się relacje z takich właśnie rozmów przy herbacie i domowych słodkościach. Spotkania odbywają się u Krysi.
Wakacje
“Lato, lato, lato czeka” – a zatem są wakacje. Czekają też morza, jeziora, góry, lasy i czas wolny dla dzieci i dla nas rodziców. W jaki sposób mogą spędzać ten beztroski okres dzieci? Czym dla rodziców są wakacje?
Krysia
Pamiętam, że Kuba po drugiej klasie szkoły podstawowej pojechał na obóz. No oczywiście nie sam, tylko z kolegą. Było to dla mnie jakieś przeżycie, ale też nie martwiłam się, bo wiedziałam, że ma obok siebie “bratnią duszę”. Później z wyjazdów wakacyjnych zaczęło korzystać młodsze rodzeństwo Kuby. Ale zawsze byłam spokojna, bo nie były to pobyty wakacyjne z przypadkowymi osobami, chodzi mi głównie o opiekę wychowawczą. Przyznam, że brakuje mi takiego czasu, kiedy moich dzieci nie ma w domu. Jakiś czas temu zdarzyły się wakacje, że moje dzieci wyjechały w tym samym terminie. Co wtedy robiłam? Nie gotowałam, czytałam książki, oglądałam filmy. Zwyczajnie odpoczywałam. Chociaż wykorzystałam ten czas, żeby zaprowadzić gruntowny porządek w ich pokoju.
Kiedy Dagmara i Romek byli w młodszych klasach szkoły podstawowej, brali udział w zajęciach “Lato w mieście”. Sami, bez niczyjej namowy, chcieli w tym uczestniczyć, bo organizatorzy mieli ciekawe propozycje dla dzieci.
W tegoroczne wakacje Romek czyta książki. Umówiliśmy się, że dla siebie przeczyta 2-3 pozycje. A pod koniec wakacji zajmie się lekturami ponadprogramowymi. Może to dziwnie brzmi, ale polonistka mojego dziecka wręczyła im przed wakacjami dość obszerny zestaw lektur. I żeby zdążył się z tym uporać, musi trochę czasu wakacyjnego temu poświęcić.
Kuba czyta książki, które wypożyczył ze szkolnej biblioteki. Podobnie Dagmara. Nie oznacza to, że podczas wakacji moje dzieci czytają książki. Romek wychodzi na podwórko, gdzie spędza czas z kolegami. Dagmara spotyka się z koleżanką. Mogą także korzystać z komputera, oczywiście w ograniczonym zakresie.
Natomiast nie uczestniczą w wakacyjnych kursach, chociaż muszę przyznać, że takie dodatkowe zajęcia są kuszące. Jednak uważam, że dzieci w letnim czasie powinny po prostu odpocząć.
Lucyna
Bartosz wyjeżdżał na wakacje bez nas po pierwszej klasie szkoły podstawowej. W ten sposób spędzał czas u kuzynów i dziadków. Po szóstej klasie pojechał na obóz. I do klasy maturalnej wakacje spędzał głównie na różnych wyjazdach – młodzieżowych, sportowych, no i rodzinnych.
Alicja wakacje spędza z nami. Do tej pory jeszcze samodzielnie nie wyjeżdżała. W młodszym wieku brała udział w zajęciach w ramach akcji “Lato w mieście” . Samodzielny wyjazd czeka ją pod koniec sierpnia. Ala od nowego roku szkolnego zmienia szkołę. Będzie brała udział w obozie integracyjnym przeznaczonym dla uczniów klas siódmych. Uważam, że jest to świetny pomysł. Bo uczniowie mogą jeszcze przed pierwszym września poznać siebie, chociażby swoje imiona. I nie będą czuli się aż tak obco na początku roku szkolnego. W tym wyjeździe wezmą udział wychowawcy, niektórzy nauczyciele, psycholog. Teraz Alicja czyta książki, słucha muzyki, spotyka się z koleżankami, chodzimy do kina, na spacery, do muzeów. No i wyjeżdżamy poza miejsce zamieszkania.
Maria
Ania tuż po zakończeniu roku szkolnego pojechała z paroma koleżankami do babci jednej z nich. Na tydzień. Po powrocie stwierdziła, że póki co, nie chce widywać się z nikim, bo potrzebuje odpoczynku i chce pobyć w domu. Toteż oddała się nicnierobieniu. Czas spędza głównie przy komputerze i mówi, że w ten sposób doskonali język angielski. O co chodzi? Ania tłumaczy, że kiedy pojawi się angielskie słówko, którego nie rozumie, to sprawdza jego znaczenie w słowniku. Może jest w tym jakaś metoda. Chociaż tak do końca nie jestem przekonana. Aby bez przerwy nie spędzała czasu przy komputerze, chodzimy na zakupy. Ostatnio zaś wykonywałyśmy pudełko techniką decoupage’u. Ania, kiedy była młodsza, wyjeżdżała na obozy. Gdyby teraz wyraziła chęć uczestniczenia w jakimś kursie, to zapisałabym ją, ale nie chcę jej do takich zajęć przymuszać. Moja córka na pewno inaczej spędza wakacje niż ja w jej wieku. Wychodziłam na podwórko, gdzie zawsze coś się atrakcyjnego działo, no i przede wszystkim było wesoło.
Nina
Zacznę od tego, że przedstawię swoją uwagę na temat wakacyjnych kursów. Myślę, że są one sensowne, bo dziecko nie ma innych zajęć – szkoła, odrabianie lekcji – i może skupić się tylko na tej konkretnej sprawie. Atrakcyjniejsze są kursy językowe za granicą. Dlaczego? Przede wszystkim dziecko ma do czynienia z ludźmi mówiącymi w tym języku, może oswoić się z akcentem, sprawdzić swoją umiejętność językową w jakiejś konkretnej sytuacji, przykładowo na zakupach. A przy okazji trochę pozwiedzać. Ale wiem też, że dużą popularnością cieszą się też kursy informatyczne.
Moje dzieci biorą udział w półkolonii sportowej, z czego są bardzo zadowolone. W przeszłości Kuba chodził na zajęcia budowania robotów z klocków lego i też taka forma spędzania wakacji mu odpowiadała.
Ale tak naprawdę to Kuba z Kasią uwielbiają spędzać wakacje u cioci i wujka. Są tam bezpieczni, mają koleżanki i kolegów. Przebywając tam, brali udział w zajęciach “Akcja wakacje”. Były one bardzo różnorodne i atrakcyjne, przykładowo garncarstwo, turnieje bilardowe, piłkarzyków, gry zespołowe, wyjścia do kina, puszczanie baniek mydlanych, a także dyskoteka, będąca w pewnym sensie balem przebierańców. Podczas tej ostatniej zabawy, można było otrzymać jakieś drobne nagrody i było to zorganizowane w ten sposób, że każdy uczestnik miał szansę na upominek. I co tu dużo mówić, dzieciom sprawiało to ogromną frajdę.
Wakacje spędzamy też oczywiście rodzinnie. Są to najczęściej wyjazdy zagraniczne. Jedziemy w “dwie rodziny”. Wtedy dzieci mają swoje towarzystwo, nie nudzą się. Ale nie oznacza to, że są zostawione same sobie. Bo my, rodzice, też organizujemy im zabawy. Przykładowo, gramy w piłkę nożną, urządzamy podchody, gramy w planszówki, wylegujemy się na plaży, pływamy w morzu, czytamy książki, rozmawiamy. Nigdzie się nie spieszymy. I tak naprawdę wypoczywamy wspólnie z dziećmi.
Kinga
W moim przypadku spędzanie wakacji z dziećmi nieustannie ewoluowało. Kiedy byli młodsi, to jechaliśmy na dwa miesiące do jakiejś turystycznej miejscowości. Wynajmowaliśmy domek, a pyszne obiady przygotowywała dla nas gospodyni. Często dołączały do nas inne rodziny z dziećmi. Muszę jednak stwierdzić, że po pewnym czasie moim dzieciom te miejsca i taka forma wypoczynku trochę się znudziły. Kiedy dzieci podrosły, to częściej zostawaliśmy w domu. Ale wtedy brały udział w zajęciach organizowanych przez różne instytucje w ramach akcji “Lato w mieście”. Także i ja chciałam zapewnić im jakieś atrakcje, przykładowo jeździliśmy na basen. Ostatnio czas wolny spędzamy na działce. Ale nie wszyscy razem. Kasia i Piotrek biorą udział w konferencji, a Beniamin uczestniczy w półkoloniach. Moje dzieci, ponieważ uczęszczają do szkoły muzycznej, to nawet w wakacje musiały ćwiczyć na instrumentach. Teraz Beniamin, za zgodą nauczyciela, ma czas wolny od instrumentu. A ja nie chcę postępować wbrew woli nauczyciela i nie przymuszam syna do gry.
Z sentymentem wspominam czasy, kiedy dzieci były młodsze, bo wtedy spędzaliśmy ze sobą mnóstwo chwil. W tym momencie rodzinny czas dzielimy tylko w weekendy. Pomimo różnych atrakcyjnych kursów, nie zapisałabym na nie dzieci w czasie wakacji. Marzę też, aby na letni wypoczynek wyjechać tylko z mężem. Aby nic nie zaprzątało naszej uwagi.
Lucyna, czyli podsumowanie
Wakacje to piękny czas zarówno dla dzieci, jak i dla nas, rodziców. Można je spędzić na różne sposoby – obozy sportowe, językowe, półkolonie, kolonie, rodzinne podróże i wycieczki. Ważne, aby były bezpieczne, szczęśliwe. Abyśmy chętnie wracali we wspomnieniach do tych czasów.
W tej rubryce będziemy proponować teksty, które mogą posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi może borykać się młody człowiek.
Jacy byli nasi najbliżsi w dzieciństwie?
Sięgnijmy po utwór Danuty Wawiłow “Kiedy byłam mała”
Książeczkę można przeczytać lub opowiedzieć.
A oto pokrótce jej treść.
Pewnego wieczoru cała rodzina była w domu. Babcia dziergała na drutach sweterek, tata czytał książkę, mama oglądała telewizję, a Ewa przeglądała album z fotografiami.
Jedna z nich przedstawiała babcię, kiedy ta była jeszcze dzieckiem. Babcia powiedziała, że wtedy była strasznym łakomczuchem. Pewnego razu chciała sama zjeść cały tort. Jej siostra i brat zgodzili się, ale postawili jeden warunek. Musiała przedtem skonsumować ich obiad, którego nie lubili. Babcia tak zrobiła, ale nie miała już ochoty na przepyszną słodkość.
Na następnej fotografii był mały chłopiec, który siedział na drewnianym koniu. Był to tata. Opowiedział on o pewnym wydarzeniu. A mianowicie o wizycie gości w jego domu, kiedy był mały. Goście uważali, że jest on chudziutki i bledziutki. Wtedy tata włożył do buzi połówkę jabłka, kawałek ciasta i trzy cukierki. I tak z wypchanymi policzkami oznajmił, że mama dba o niego i jest najlepsza na świecie.
Kolejna fotografia przedstawiała dziewczynkę ubraną w spodenki z piórem we włosach. Była to mama. Powiedziała, że najbardziej lubiła bawić się z kolegami w Indian, umiała szybko biegać i strzelać z łuku. Ale bała się myszy. I wtedy jej brat złapał dwie myszy i włożył je do słoika. A ona miała tak długo im się przypatrywać, aż minie jej lęk. Mama nie tylko przestała się bać tych gryzoni, ale przygotowała dla nich domek i karmiła je okruszkami i serem.
I wreszcie na ostatniej fotografii Ewa ujrzała siebie w przebraniu królewny na balu w przedszkolu. Po chwili dziewczynka z czułością włożyła te cztery zdjęcia do kieszeni fartuszka.
Porozmawiajmy z dzieckiem na temat utworu