Nierzadko można odnieść wrażenie, że życie mknie jak szalone. Mijają dni, tygodnie, miesiące, lata. Wszystko trzeba zrobić prędko. Jak w tym pędzie można znaleźć czas dla siebie? Zapiski naprędce to próba zatrzymania się choć na chwilę, aby pomyśleć o tym, co niesie nam każdy dzień.
Czy można być idealną matką, perfekcyjną panią domu, niezawodną pracownicą? Czy za doskonałością przeznaczoną dla oczu innych nie kryje się osobisty problem?
Odpowiedzi, a raczej próby, na te pytania możemy tym razem poszukać nie w książkowych poradnikach, ale w filmie “Złe mamuśki” (reż. John Lucas, Scott Moore).
Nie ma idealnych matek. Tak mniej więcej brzmiały słowa wypowiedziane przez jedną z bohaterek filmu . Owe mamuśki postanawiają zdystansować się, choć trochę, do siebie, dzieci, mężów, pracy. Chciałyby też posmakować życia. Póki co tkwią w kieracie dnia codziennego. Amy i Kiki zaczynają urzeczywistniać swoje marzenia. Dopinguje je w tym działaniu Carla, która z uwagi na to, że jej syn to już nastolatek, uważa, że jest panią swojego życia. Na przeciwnym biegunie znalazła się inna mamuśka, a mianowicie Gwendolyn. Przewodniczy komitetowi rodzicielskiemu i sprawia wrażenie idealnej matki i żony. Przy tym jest osobą apodyktyczną i biada temu, kto wejdzie jej w drogę. Nie pracuje zawodowo, toteż organizuje w szkole przeróżne przedsięwzięcia, do których w pewien sposób przymusza inne matki, nie zawsze mające na to czas i ochotę. W pewnym momencie drogi Amy i Gwendolyn przetną się. A to z kolei pokaże, że życie Gwendolyn nie jest takie, jak się wszystkim wydawało.
Film pokazuje, że matka to przede wszystkim człowiek a nie robot. Ma prawo być zmęczona, ma prawo do poleniuchowania, spotkań z koleżankami. Ma prawo, żeby cieszyć się życiem. Bo szczęśliwa matka to zadowolona rodzina a zwłaszcza dzieci.
O czym mogą rozmawiać kobiety? O pracy, o swoich zainteresowaniach, o modzie, o przepisach kulinarnych. Jednak ich myśli zaprzątają dzieci. I nie ma też dużego znaczenia czy są to matki, czy kobiety bezdzietne. Wymieniają się doświadczeniami i poglądami nie z pustej ciekawości, ale z poczucia odpowiedzialności, troski.
W tym miejscu będą pojawiać się relacje z takich właśnie rozmów przy herbacie i domowych słodkościach. Spotkania odbywają się u Krysi.
Początek nowego roku szkolnego to przygotowanie wyprawki. W dzisiejszych czasach nie jest to przedsięwzięcie zbyt skomplikowane aczkolwiek wymaga trochę zaangażowania, czasu i spokoju, bo na przykład wybór plecaka w odpowiednim kolorze może przysporzyć wielu emocji.
Lucyna
Po powrocie z wakacyjnych wyjazdów nakłoniłam Alę, żeby przygotowała listę potrzebnych rzeczy. Na zakupy udała się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Podręczniki zakupiłyśmy na początku lipca, bo w księgarni były rabaty. Po przybory szkolne poszłyśmy do sklepu papierniczego. Na książki do języka angielskiego będziemy wpłacać nauczycielce w październiku, a ona kupi je dla całej klasy.
Maria
Moja Ania od połowy lipca zaczęła przygotowywać wyprawkę. Skompletowała zeszyty, podpisała do jakiego przedmiotu. Przybory lubimy kupować w sklepie. W tym roku – pierwsza gimnazjum – odpadły nam podręczniki. Także póki co nie kupowałyśmy ćwiczeń, bo dopiero na początku września było wiadomo, jakie kupić. Zamówiłyśmy w księgarni internetowej.
Krysia
Zeszyty kupiliśmy hurtem w markecie, bo były za parę groszy. I tak przy trójce dzieci ta kupka szybko stopnieje. I nieprzyjemne zaskoczenie. Po pierwszych lekcjach Romka okazało się, że papier jest zbyt cienki i na kartkach odciskają się litery. Musiałam zaopatrzyć dzieci w nowe zeszyty, z grubszymi kartkami. Nie kupujemy zeszytów w twardej okładce, bo są za ciężkie do noszenia. Musiałam także kupić plecak dla Romka taki, żeby mu służył przez trzy lata. I tutaj doszło do sporów artystycznych. Romek wybrał plecak w kolorowe kwadraty, ale niektóre z nich były różowe. Ostatecznie nie kupiliśmy tego plecaka, bo zapowiedziałam mu, że nie kupię nowego, jeżeli koleżanki powiedzą, że ma dziewczyński plecak. Romek wybrał sobie plecak zielono-czarny z kocimi oczami.
Nina
Kuba przez wakacje o wyprawce nie myślał. Uważał, że jeszcze zdąży. W przeciwieństwie do Kasi, która przygotowania do szkoły rozpoczęła w wakacje. Ja kupuję zeszyty w twardych okładkach, zwłaszcza do przedmiotów, z których dużo się pisze, jak chociażby do języka polskiego. Takie zeszyty nie niszczą się szybko i wyglądają estetycznie.
Kinga
Po zakończeniu roku zawsze robimy porządek z podręcznikami, przyborami, aby w pełni odpoczywać i nie myśleć o szkole. Piotrek kupił podręczniki od kolegi, a po zeszyty poszliśmy we wrześniu. Moje dzieci mają dwustronny zeszyt, czyli jeden do dwóch przedmiotów.
Lucyna, Krysia, Maria, Nina
Przechowujemy zeszyty naszych dzieci z pierwszej klasy. To takie urokliwe i budzi ciepłe wspomnienia.
Nina
Mam zeszyt z pierwszej klasy mojego brata. Są w nim przepiękne szlaczki, które za każdym razem podziwiam.
Lucyna, czyli podsumowanie
I cóż się okazuje. Kupowanie podręczników, przyborów szkolnych jest mocnym przeżyciem dla mam. Wracają wspomnienia. Jest także radość, że możemy dać dzieciom potrzebne rzeczy do szkoły. Pozornie może wydawać się to błahostką, jednak jest to ważna rzecz.
W tej rubryce będziemy proponować teksty, które mogą posłużyć rodzicom do rozmów z dzieckiem na temat problemów, z którymi może borykać się młody człowi
Wśród kolegów w szkole, na placu zabaw, w domu pomiędzy rodzeństwem co jakiś czas dochodzi do konfliktów. Ich przyczyny mogą być różne. Nie da się im zapobiec, ale trzeba nauczyć dziecko, jak sobie z nimi radzić. Czy na agresję reagować złością? Czy unikać napastnika? Jak zachować się, kiedy ktoś jest obrażany i poniżany?
Sięgnijmy po opowiadanie “Bijacz” Małgorzaty Musierowicz Tekst można przeczytać albo opowiedzieć.
A oto pokrótce jego treść.
Bijacz, a tak naprawdę Jurek, ma sześć lat. Jest największy w klasie i bije inne dzieci, przede wszystkim słabsze i mniejsze od niego. Jego kolega z klasy, który był chudy, nosił okulary i bardzo często płakał, przed Bijaczem chował się w szatni, a kiedy tamten kogoś bił, to udawał, że tego nie widzi. Pewnego razu Bijacz tak mocno popchnął go na ścianę aż spadły mu okulary. Chłopiec chciał powiedzieć o tym wychowawczyni, ale przestraszył się, że Bijacz znowu go uderzy. Nazajutrz Bijacz podstawił nogę Wioletce. Wtedy chłopiec odważnie stanął w obronie koleżanki. Wkrótce przyłączyły się też inne dzieci, które do tej pory bały się Bijacza. Rozrabiaka przeprosił Wioletkę i rozpłakał się. Od tej pory nikogo już nie bił.
Porozmawiajmy z dzieckiem na temat opowiadania
• Dlaczego Jurka nazywano Bijaczem?
• Jak zachowywały się dzieci, kiedy Bijacz im dokuczał?
• Jakie niebezpieczeństwa mogą wynikać z bójki?
• W jakich okolicznościach Bijacz przestał dokuczać dzieciom?
• Jakie mogą być przyczyny konfliktów pomiędzy koleżankami i kolega